20:42
4/10/2020

Czym jest „mindf*ck”? Wedle Wikipedii to wulgarne określenie na „stan wyprowadzenia z równowagi, zmylenia lub manipulacji umysłem innej osoby”. I trudno o lepszy tytuł dla książki Christophera Wyliego, która właśnie ukazuje się w Polsce. Książki, która jest wstrząsającym dokumentem o dwóch masowych manipulacjach naszej dekady, które odbyły się przy naszym nieświadomym współudziale i przy bezprawnym wykorzystaniu naszych danych.

Netfliksowe „Hakowanie świata” to tylko preludium

Jeśli oglądaliście netfliksowy dokument „Hakowanie świata”, zapewne kojarzycie dwie ważne dla jego narracji osoby: Aleksandra Nixa, twórcę firmy Cambridge Analytica, człowieka o aparycji szalenie inteligentnego, lecz bezwzględnego brytyjskiego arystokraty, oraz młodą i zdolną Brittany Kaiser, która najpierw robiła u boku Nixa zawrotną karierę, a potem pod wpływem obaw o swoją przyszłość, a może z powodu wyrzutów sumienia, opuściła tonący okręt Cambridge.
Na tych dwóch osobach skupia się właściwie cała narracja filmu, choć o wiele więcej na temat całej afery związanej z nadużyciami Cambridge Analytiki ma do powiedzenia Christopher Wylie pojawiający się w dokumencie w kolorowej fryzurze i bluzie z napisem „Warszawa”, ledwo zauważalny na migawkach z przesłuchań podczas dochodzenia.
„Hakowanie świata” to dokument mocny, niepokojący i bardzo sugestywnie naświetlający problem z tak zwanym dataminingiem – masowym pozyskiwaniem danych użytkowników platform społecznościowych, by potem poddawać je analizie, przepuszczając przez tryby inteligentnych algorytmów, zdolnych do stworzenia bardzo precyzyjnych profili psychologicznych na podstawie choćby samych rozdawanych przez użytkowników „lajków”. Ale ten netfliksowy film to jedynie preludium przed monumentalną i napawającą dreszczem grozy historią, jaką znajdziecie w książce Christophera Wyliego „Mindf*ck”.

W (antyterrorystycznej) służbie Jej Królewskiej Mości

To niesamowite, jak potężnym i destrukcyjnym dla spójności społeczeństwa narzędziem mogą okazać się w niepowołanych rękach media społecznościowe – wynalazek naszej epoki, bez którego coraz trudniej się nam obejść: uzależniające okno na świat i do prywatnego życia naszych znajomych i śledzonych przez nas celebrytów.
Po lekturze książki Wyliego dwa razy zastanowicie się, czy jest sens klikać w „lajk” pod treścią, która się wam podoba, czy też podawać dalej ciekawy dla was artykuł, obrazek, szokującego newsa czy obrazoburczego mema (zwykle bez weryfikacji, czy treści, które przekazujecie w obieg, są prawdziwe).
Zanim jednak dojdziemy, dlaczego zwykły Facebook czy Instagram może być dla nas groźny, przedstawmy sylwetkę autora „Mindf*cka”.

Wylie – Kanadyjczyk – swoje pierwsze doświadczenia socjologiczno-analityczne zdobywa w sztabie wyborczym Baracka Obamy. Tam zaznajamia się z technikami mikrotargetingu, czyli bardzo precyzyjnego kierowania odpowiednich treści to odpowiednich osób, co okazuje się niezwykle skuteczną kampanijną techniką. To w niezaniedbywalnej mierze dzięki niej Obama odnosi wyborczy sukces.

Mikrotargeting w wydaniu sztabu Obamy – jak zapewnia Wylie – miał motywujący, aktywizujący, pozytywny charakter. Choć opierał się na danych, wedle których profilowano wyborców, nigdy nie wzbudzał wątpliwości etycznych Wyliego.

Ze zdobytą przy kampanii Obamy wiedzą Wylie udaje się do Londynu, by rozpocząć kolejny etap życia – studia prawnicze. To otwarte i kipiące różnorodnością miasto pochłania go bez reszty. Wylie poznaje tam wiele ciekawych osobowości i rozpoczyna pracę w sztabie niezbyt wpływowej siły brytyjskiej polityki – Partii Liberalnych Demokratów. Nowatorskie metody prowadzenia kampanii, z jakimi przychodzi do nich Wylie, nie znajdują zrozumienia i poklasku w zarządzie organizacji. Wylie, który rezygnuje z pracy dla polityków stawiających rozrzucanie klasycznych ulotek wyżej niż nowoczesne analizowanie preferencji swoich potencjalnych wyborców, opuszcza szeregi sztabu, ale jest bogatszy o kolejne doświadczenie. Otóż okazuje się, że większość zwolenników Liberalnych Demokratów wymyka się prostym demograficznym klasyfikacjom (płeć, wykształcenie, pochodzenie, miejsce zamieszkania itp.). Bardziej niż takie sztywne przyporządkowania liczą się tu cechy z tak zwanej wielkiej piątki – pięcioczynnikowego modelu osobowości; cechy te w większym bądź mniejszym nasileniu występują u każdego z nas. Są to: otwartość, sumienność, ekstrawersja, neurotyczność i ugodowość. Okazuje się, że znakomicie profilują one wyborców i przy ich wykorzystaniu można bardzo skutecznie docierać do konkretnych osób z konkretnymi przekazami. Wylie po odejściu od Liberalnych Demokratów zaczyna się interesować socjologią, modelowaniem społecznym, sieciami neuronowymi i modą jako czynnikiem warunkującym określone zachowania społeczne i światopogląd. Chcąc w praktyce zdobywać potrzebną mu wiedzę i poszerzać horyzonty, trafia do brytyjskiej firmy SCL, która świadczy rządowi Wielkiej Brytanii usługi polegające na tropieniu i zwalczaniu ekstremizmu i terroryzmu w internecie przy użyciu narzędzi analitycznych, operacji psychologicznych i masowo pozyskiwanych danych użytkowników internetu. W SCL zatrudnia go sam Alexander Nix – twarz i spiritus movens powstałej nieco później Cambridge Analytiki. A stąd już niedaleka droga do skandalu, który wstrząsnął światem i urządził nam na długie lata rzeczywistość pod postacią brexitu i Donalda Trumpa jako przywódcy USA i tak zwanego wolnego świata.

Streśćmy to w kilku zdaniach, bo prawdziwie pasjonującą lekturę na temat tego, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego jest to tak złe i niepokojące, zapewni książka „Mindf*ck” Wyliego. W SCL Alexander Nix i Chris Wylie – jak pisze ten ostatni w swojej książce – „walczą z terroryzmem w ciuchach od Prady”. To bardzo wymowne zdanie pokazuje rzeczywisty charakter działań SCL, na razie całkiem pozytywny, wszak terroryzm i wszelkie przejawy ekstremizmu to zmora współczesnego świata. Te tykające bomby dają się jednak zdalnie rozbrajać – z wykorzystaniem profili użytkowników, serwowania im odpowiednio dobranych demotywujących treści i wykorzystywania metod propagowania fake newsów w sieci. Firma SCL prowadzi swoje operacje psychologiczne w oparciu o złożone algorytmy analizy danych, które pochodzą z wielu naukowych opracowań, m.in. badaczy z Uniwersytetu w Cambridge. To właśnie w murach tej szacownej uczelni powstał słynny artykuł o tym, że już ponad sto „lajków” rozdanych na Facebooku i ich analiza za pomocą wyrafinowanych algorytmów znakomicie profilują naszą osobowość pod kątem przewidywania naszych reakcji na określone treści (współautorem tej pracy był m.in. Polak – Michał Kosiński).

Niepowołane ręce dają miliony

Wyobraźmy sobie teraz, że SCL zaczyna pracować nie tylko jako agenda rządowa, ale także jako zwykła komercyjna firma, z której usług może skorzystać każdy, kto dysponuje odpowiednim budżetem. W zasadzie nie musimy sobie tego wyobrażać – bo tak właśnie się stało: SCL wydaje na świat dziecko – Cambridge Analyticę – którego ojcami chrzestnymi są dwaj wpływowi mężczyźni o prawicowych, a nawet alt-prawicowych przekonaniach: Steve Bannon i Robert Mercer. O ile ten pierwszy tworzy „tylko” zręby ideologiczne swojej wersji lepszego świata i szuka skutecznego narzędzia, które pomogłoby mu ją wcielić w życie, o tyle ten drugi – multimilioner – zasila Cambridge Analytikę wartkim strumieniem gotówki. To dzięki niemu Alexander Nix nabiera wiatru w żagle: wykorzystuje całą psychologiczną i analityczną maszynerię prowadzonych przez siebie firm (SCL i świeżo powstałej Cambridge Analytiki) i przechyla szalę w dwóch największych plebiscytach demokratycznych ostatnich lat, przyczyniając się — jak twierdzą niektórzy — do brexitu i zwycięstwa wyborczego Donalda Trumpa. Jakich narzędzi używał? Do jakich technik manipulacyjnych się uciekał? Z jakiego zasobu danych korzystał? W jaki sposób je pozyskał? A Facebook – czy faktycznie zawinił? I czy gdzieś w całej tej historii maczali palce Rosjanie? Na którym etapie Wylie zorientował się, że prowadzone przez niego operacje są nieetyczne i odszedł z firmy? O tym wszystkim przeczytacie w pasjonującej i jednocześnie zatrważającej książce Christophera Wyliego „Mindf*ck”.

Ziarnko piasku in silico

W odróżnieniu od „Pamięci nieulotnej” Edwarda Snowdena, książka Wyliego skupia się na zasadniczo innym aspekcie prywatności. Dla Snowdena najważniejsze były nasze osobiste dane, zgromadzone w urządzeniach elektronicznych, w chmurach, rozsiane po platformach społecznościowych i pozbawione naszej kontroli, wymykające się spod naszego wyłącznego posiadania. Snowdena niepokoi to, że można zajrzeć do naszego życia bez naszej zgody. Wylie zwraca uwagę na inny, mniej prywatny, a bardziej masowy aspekt naszych danych: jesteśmy jednym z niezliczonych rekordów w olbrzymiej bazie danych. Sami bardzo szczegółowo ukazaliśmy nasze preferencje – lajkując i udostępniając posty, nawiązując kontakty, obserwując określone strony i angażując się w konkretne treści. Dla algorytmów jesteśmy jak otwarta księga – zupełnie przewidywalni, a przez to niezwykle podatni na manipulacje. A takich osób jak my są miliony, setki milionów. Jesteśmy nie tylko rzeczywistym społeczeństwem, ale społeczeństwem in silico (stąd twitterowy nick Chrisa Wyliego – @Chrisinsilico) – zapisanym i rozwijającym się dynamicznie w krzemowych układach superkomputerów. Jesteśmy mokrym snem każdego szalonego socjologa, który chciałby symulować nasze stadne zachowania, a tym samym wpływać na nie w rzeczywistości. Dzięki Facebookowi i innym platformom wyniki wyborów są obecnie na sprzedaż. To, co myślmy – także. Korzystając z danych, w których stanowimy osobiście tylko jeden mały, ale za to dobrze opisany rekord – ziarnko piasku w olbrzymiej pryzmie – każdy, kto dysponuje odpowiednimi finansami, może ze społeczeństwem, którego jesteśmy częścią, zrobić, co zechce.

Książka „Mindf*ck” Wyliego to lektura obowiązkowa dla każdego użytkownika mediów społecznościowych, czyli praktycznie… niemal każdego współczesnego człowieka. Przerażający jest akapit kończący jeden z jej rozdziałów. Brzmi jak memento – i na dobrą sprawę do dziś nie wymyślono jeszcze, jak sobie poradzić z jego konsekwencjami. Przeczytajcie uważnie – dla waszego dobra – ten cytat i całą książkę.

„Udało nam się. Zrekonstruowaliśmy in silico życie kilkudziesięciu milionów Amerykanów, a już wkrótce mieliśmy zrobić to samo z życiem setek milionów ich współobywateli. To był historyczny moment. Byłem dumny, że udało nam się stworzyć tak potężne narzędzie. Nie miałem wątpliwości, że dokonaliśmy czegoś, o czym będzie się mówiło przez kolejne dziesięciolecia”.

– Christopher Wylie „Mindf*ck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuć demokrację”.

Niniejszy artykuł jest artykułem sponsorowanym, za którego publikację Niebezpiecznik otrzymał wynagrodzenie

Przeczytaj także:


Dowiedz się, jak zabezpieczyć swoje dane i pieniądze przed cyberprzestępcami. Wpadnij na nasz kultowy ~3 godzinny wykład pt. "Jak nie dać się zhackować?" i poznaj kilkadziesiąt praktycznych i przede wszystkim prostych do zastosowania porad, które skutecznie podniosą Twoje bezpieczeństwo i pomogą ochronić przed atakami Twoich najbliższych. Uczestnicy tego wykładu oceniają go na: 9,34/10!

Na ten wykład powinien przyjść każdy, kto korzysta z internetu na smartfonie lub komputerze, prywatnie albo służbowo. Wykład prowadzimy prostym językiem, wiec zrozumie go każdy, także osoby spoza branży IT. Dlatego na wykład możesz spokojnie przyjść ze swoimi rodzicami lub mniej technicznymih znajomych. W najbliższych tygodniach będziemy w poniższych miastach:

Zobacz pełen opis wykładu klikając tutaj lub kup bilet na wykład klikając tu.

58 komentarzy

Dodaj komentarz
  1. Jest na legimi jak cos.

  2. Bardzo proszę moderację o niewpuszczanie takich trolli, bo tylko smród robią…

  3. “Niezaniedbywalna miara”

    Wow

    • Dokładnie o to samo miałem zapytać – co to znaczy?

    • @tekbar

      Zaniedbywalne = mało znaczące
      Niezaniedbywalne = dużo znaczące

    • @Borek Nie istnieją w j.polskim takie potworki zawierające negację negacji, zresztą akurat nasz język jest naprawdę bogaty w słowa i nie trzeba używać takich konstruktów wyjętych z angielszczyzny, wystarczy użyć antonimu słowa zaniedbany jakim jest słowo zadbany

    • Istnieją, coś co nie jest nietoperzem: nie nietoperz
      a teraz poćwicz z niedźwiedziem , najlepiej niesamowitym :)

    • @ Borek
      “Zaniedbywalne = mało znaczące
      Niezaniedbywalne = dużo znaczące”

      Wg mnie raczej:
      Niezaniedbywalne = niemało znaczące

      Wiem, że różnica jest może subtelna, ale tak jak ja to rozumiem, ‘dużo’ wskazuje jednoznacznie na znaczną ilość (jak na moje ponad 50% czegoś) a ‘niemało’ to więcej niż mało, ale wciąż nie tak dużo jak ‘dużo’ :-)
      Mam nadzieję, że to ma jakiś sens :-)

  4. Czyli jak robił to sztab Obamy to była kampania viralowa która “ma motywujący, aktywizujący, pozytywny charakter”. A jak sztab Trumpa to skandal. zamach na demokrację i hakowanie wyborów.
    Seems legit.

    • “Obwiniaj innych o swoje grzechy” w wykonaniu amerykańskiej partii demokratów jest uskutecznione jak widać dość dobrze. Słuchali na wykładach Juriego Bezmenova ;)

    • Nie widziałem dowodów na to, że w kampanii Obamy korzystano z czarnego PRu. Widziałem za to mnóstwo dowodów na to w kampanii Trumpa. Plus na mikrotargetowanie fake newsami. W jego kampanii CA skupiało się głównie na zniechęceniu do głosowania wyborców, którzy nigdy by na Trumpa nie zagłosowali. Co o dziwo było dość spójne z działaniami farm rosyjskich trolli w tej samej kampanii. W Detroit, gdzie czarnoskórzy stanowią większość elektoratu (>80% w 2015) – Clinton przegrała 10 tysiącami głosów. 10 tysiącami!

    • Jak młotka użył stolarz do wbijania gwoździ to dobrze, jak młotka użył bandyta do pobicia człowieka to niedobrze. W czym problem?

    • Do Borek: tylko kto w przypadku Obamy i Trumpa określi który z nich jest stolarzem a który bandytą ??? czy teraz widzisz juz problem ?

    • @krzysiek – a to już zależy od tego kto opowiada, obie strony mówią to samo tylko zamieniają bohaterów miejscami. Co nie zmienia faktu, że sama wiedza i metoda nie jest niczemu winna.

    • Nie no, z zajawki wynika, że u Obamy jeszcze nie było fake newsów. Ale oczywiście bardzo możliwe, że gdyby zamiast alt-rightowców fake newsy zamawiali ludzie Hillary, to wątpliwości zacząłby mieć później i słabsze.

  5. Szkoda, że nie ma ebooka, tylko papier.

    • Jest w formie ebooka np na ebookpoint.pl i może jeszcze w innych sklepach z ebookami.

    • Jest też na virtualo.

    • Jest nawet w ramach abonamentu legimi.

  6. Kolejny już powód aby skasować swoje konto z każdego portalu społecznościowego. Po co to komu? Do dziś nie wiem. Wymówka o “kontakcie ze znajomymi” w ogóle mnie nie przekonuje. Przecież są rozmowy telefoniczne, SMSy czy ostatecznie komunikatory, które defacto są uboższa wersją SM. Droga ku upadkowi.

    • Są też gołębie pocztowe, listy i kamienne tablce ale na ogół do komunikacji używa się czegoś z tych czasów.

    • Do @Kamila…. A czy ta wymiana informacji jest warta tych kW energii na ciągły stan czuwania urządzeń pośredniczących w tej wymianie? Gdybyś musiał napisać list na papierze, pójść kupić znaczek a potem list wrzucić do skrzynki… To z pewnością nie wypisywałbyś rzeczy nieistotnych dla nikogo, nawet dla adresata! Ale skoro prąd jest “darmo” to czemu nie korzystać! Tylko czy faktycznie jest darmo? Wszak od podstawówki wiadomo, że energia nie ginie tylko zmienia swoją postać. Dlatego jest potrzeba wyzwolić z czegoś energię i to w sposób ciągły, aby te urządzenia do transferu nic nie znaczących treści mogły działać! Bo ile jest takich portali jak niebezpiecznik.pl w oceanie innych nie niosących nic, albo tylko plagiaty z innych portali… Czy jest sens marnować tak cenna energię, bo ponoć globalne ocieplenie grozi planecie.

  7. Polecam do książki obejrzeć jeszcze The Great Hack z 2019

  8. odnoszę dziwne wrażenie ,ze Trzasku używał podobnej techniki. Na przykład na wypoku artykuły krytykujące obecna władzę miały po kilka tysciecy wykopków. dzisiaj po wyborach te liczby sa bliższe 500.

    • Druga strona nie robi tak tylko z powodu nieznajomości komputerów. Druga strona woli stare sprawdzono Goebelsowskie metody. Dr. Josef Goebels byłby dumny ze swoich uczniów, a raczej jest, bo obecnie przebywa w raju jak każdy katolik.

    • Hehe,
      Jedni mówią, że druga strona nie kumata, inni mówią, że druga strona korzystała z usług CM.
      Gdzieś się przewijało, że autor w wywiadach cośtam sugerował i wychodziło, że kandydat z ładniejszą żoną od CMowców kupował usługi.

      Więc na dwoje babka wrócyła

      &

  9. Nie dewaluując samej książki, brzmi jak artykuł reklamowy zamówiony przez Empik…

    • Przeczytałeś do końca? Jeśli nie a czytasz na komputerze, to zaraz pod tytułem masz tagi. Czytałeś?

      Droga redakcjo: Czy jest szansa na nagłówki na początku artykułu również w wersji mobilnej? Bardzo proszę!!11!

  10. Oczywiście ta książka też jest częścią manipulacji tylko jeszcze nie wiemy jakiej….

  11. Też mi odkrycie xD

    Mechanizmy manipulacji nie zmieniły się od czasu, kiedy to w opinii brytyjskiej finansjery Napoleon “wygrał” pod Waterloo, na Nathan Rotszyld “pogrążył się w rozpaczy”.

    Chociaż zasięgi “fake newsa” w mediach społecznościowych są dużo dłuższe, niż fake newsy w radiu CBS, kiedy Orson Wells walczył z marsianami, to mechanizm fałszywej informacji jest starszy niż słowo pisane.

    Zabawna zmiana związana z internetem polega na tym, że jeszcze 30 lat temu poważne państwa miały suwerenność propagandową na swoim terytorium.

    W tej chwili Google czy FB zachowują suwerenność na swoich serwerach,
    a ich informacje i fake newsy przekraczają wszystkie granice polityczne w czasie kilku milisekund.
    Jeśli do tego mamy bardzo dokładny profil polityczny i kulturowy celu w odniesieniu do dowolnej grupy docelowej, (czym się zajmuje Cambridge Analityca), to mamy pełną suwerenność informacyjną połączoną z mechanizmem mikrotargetowania.

    A to już jest siła polityczna rządu globalnego bez używania nazwy “działalność polityczna”.

    Pozdro

  12. Przecież ta “afera” to pikuś w porównaniu z tym co się dzieje na świecie. Obecna media społecznościowe, wyszukiwarka google itd. cały czas starają się manipulować na skalę kilka rzędów większą. Praktycznie w tych samych rękach jest ponad 75% mediów tradycyjnych na świecie (i ponad 90% w tzw. krajach demokratycznych). W latach sześćdziesiątych powstał w USA instytut, który miał badać metody wpływu na społeczeństwa, a de facto tworzył i tworzy metody manipulacji, z których korzystają obecne media (wystarczy pooglądać taki CNN czy TVN). Większość krajów demokratycznych to fikcja. Np. wybór prezydenta Francji Macrona, wyciągniętego jak z kapelusza (wcześniej dyrektor w banku Rothschildów w Paryżu), wtedy, gdy obie główne tolerowane partie zawiodły.

    • Now you have my attention.
      Dasz szczegóły, żeby coś o tym wyguglać.

      &

  13. Ebook już jest. W cenie 20-30zl. Poszukaj dobrze :)

  14. > niesamowite, jak potężnym i destrukcyjnym dla spójności
    > społeczeństwa narzędziem mogą okazać się w
    > niepowołanych rękach media społecznościowe

    Żadne “niepowołane ręce” nie są potrzebne.

    Facebook to zło w czystej postaci, nawet jeśli Zuckerberg byłby najuczciwszy w świecie i wszystkie firmy, którym sprzedaje dane, były najuczciwsze w świecie.

    Inwigilacja, brak prywatności wiadomości, analiza wielkich zbiorów wrażliwych, intymnych danych, automatyczne rozpoznawanie osób na zdjęciach, budowanie profili psychologicznych – to wszystko wystarcza, by od FB traktować jak zarazę. Moim zdaniem to największa zakała Internetu.

    – wynalazek naszej epoki, bez którego coraz trudniej się nam obejść: uzależniające okno na świat i do prywatnego życia naszych znajomych i śledzonych przez nas celebrytów

  15. Niedługo założę swoje pierwsze konto na FB. Tylko po to by mieć wgląd w to co robią tam moje dzieci i żebym kiedyś nie odkrył że już takie konto mam i nawet wypowiadam się na nim bez własnej wiedzy.
    Inna sprawa to małe społeczności jak np. osiedlowe kluby sportowe, które traktują sieci społecznościowe jak tablice informacyjne.

  16. Normy znowu w szoku, a czekaj wroc – przeciez normy ledwo co potrawia ze zrozumieniem przeczytac kolorowa szmate udajaca gazete, a co dopiero ksiazke.

    Przeciez to o czym ten autor pisze, wie kazdy myslacy od co najmniej 10 lat. Pokazcie mi choc jednego dobrego prawnika czy lekarza, ktory uzywa FB czy innych debilnych spoleczniosciowek. Ten wynik przeklada sie na badania socjologow: na kilkadziesiat osob z tych grup zawodowych tylko kilka ma FB, dokladnie odwrotnie wygladaja statystyki doliniarzy – to oni sa celem – im glupszy, tym bardziej “nowoczesny”.

  17. Nie kupujcie ebookow. Kupujac ebook nie masz zadnego prawa do niego. Ksiazke zawsze mozesz sprzedac.

  18. Prawicowcy mają jednak coś z fanatyka.

    • za to lewicowcy coś z OZ

  19. google rabnelo, pozyczylo na wieczne oddanie, inaczej mowiac tylko skopiowalo wszystkie dane medyczne w USA, w tym efekt pracy lekarzy , czyli wlasnosc intelektulna i najwieksza mafia prawnicza w USA siedzi cicho … chcialo by sie zapytac wtf ? kasa $$$ lezy na stole bo google samo przyznalo ze tak zrobilo wiec czesc najtrudniejsza tj. dowodowa odpada. Wiec zapytam w glosno w trybie samobojczym , kto rzadzi prawnikami , sedziami , ze moze wyciszyc najwieksza afere odskodowawcza na swiecie, sami sprawdzie ile rocznie kasy idzie z budzetu prywatnego, ubezpieczeniowego, federalnego tylko rocznie. Jak bedzie jeden powazny artykul o tym to google jest warte mniej niz 0 a akcjami mozna sobie piwnice wytapetowac …. a tu ciszaaaaaa jak ta …..

    • Możesz podać więcej szczegółów? Kto dał Google dostęp do danych medycznych w USA? Kiedy to się stało?

  20. Na podstawie polubień można dość dokładnie określić co kto lubi – no faktycznie wstrząsające odkrycie. Fszczonsajonce!

    • Na podstawie moich lajków na części grup – mieliby mylny mój profil – bo używam lajków jako zachęcenia do publikacji kolejnych postów, takie podziękowanie za włożenie trudu za napisanie posta. :-D

    • To co napisałeś to duże uproszczenie. Nie co lubi, tylko określić profil psychologiczny, który pozwala na podanie odpowiednio skonstruowanej informacji. Nie informacji o tym o co delikwent lubi tylko informacji, którą chce przekazać nadawca, ale przygotowanej tak, że trafi w serce i głowę odbiorcy. To duża różnica.

  21. To ma niby pomoc bidenowi wygrac wybory?

  22. To już nie jest ingerencja w prywatność. To jest kolejny etap – manipulacja odruchami.

  23. Czy umieszczając artykuły sponsorowany faktycznie jest to Wasza opinia czy po prostu copy/paste od wydawcy? Zastanawia mnie czy opinie wyżej opisane są od redakcji niebzpiecznika czy nawet nie czytaliście książki? Pytanie to nasunęło mi się ponieważ nigdzie nie widzę podpisanego autora wpisu.

  24. Wykorzystanie koncepcji “Okna Overtona”, czy podobnych technik wpływania na ludzi w połączeniu z taką ilością danych z łatwością pozwala całkowice sterować społeczeństwem.
    Zeby nawet dlugo nie szukac – cale to korona-szalenstwo, ktore opanowalo caly swiat :)
    PS. Jeśli dobrze pamiętam to w filmie „Hakowanie świata” ktorys z bohaterow powiedzial, ze takich firm jak ich jest wiele, ale pech ze padlo wlasnie na nich.

  25. Podsumujmy, koles narobil balaganu , na ktorym
    jego firma i mozliwe, ze i on, zarobili krocie i teraz naprawia to wydajac ksiazke, na ktorej jeszcze chce zarobic?
    Jak dla mnie, powinnien wydac na LeanPub, rozdawac za darmo, jesli chce aby jak najwiecej ludzi mialo do niej dostep?

  26. #Borek
    …jak ktoś podłączy Ci prąd do domu byś miał jasno – to dobrze, ale jak ktoś podłączy Ci ten sam prąd do “krzesła elektrycznego” na którym siedzisz – to źle?! ROTFL

  27. Niezła bajka. Ale żeby się nią tak ekscytować?
    https://www.youtube.com/watch?v=s9fQEPVUZCQ

  28. Jak kali kradnie to dobrze, jak Kalemu kradną to juz zle. Lewactwo w formie jest widać. Dla autora książki chyba najważniejsze jest kto w jego okolicy jest gejem a kto nie.
    Sa fakty jest tez duzo s-f poziomu niebezpiecznika.
    Nie polecam.

  29. Zamówiłem, za godzinę odbieram w empiku.

    • @DzDominik A nie mogłeś po prostu pójść do empiku i kupić za gotówkę jak wolny człowiek? Musiałeś dać się sprofilować, że kupujesz książkę o profilowaniu? Normalnie mindfck!

  30. Pomimo, że artykuł jest sponsorowany to książkę zamówiłem jeszcze przed końcem artykułu a dokładnie po słowach… “że już ponad sto „lajków” rozdanych na Facebooku i ich analiza za pomocą wyrafinowanych algorytmów znakomicie profilują naszą osobowość” dzięki za artykuł książkę przeczytam zapewne w jedną noc po czym wdrożę pewne procesy do pozycjonowania mojej marki :)
    Pozdrawiam gorąco.

  31. Interesujący temat, a najbardziej zaciekawiło mnie to dlaczego mikrotargeting i big data na usługach Demokratów jest super, a u Republikanów jest psuciem demokracji. No i znalazłem odpowiedź już na stronie 29: w kontekście Demokratów “Dane okazały się siłą czyniącą dobro, siłą napędową kampanii [prezydenckiej Obamy, rok 2008], która miała zmienić świat na lepsze.” Czyli autor jest wyrocznią i znawcą dobra i zła. A to oznacza, że tytuł tej książki adekwatnie oddaje to, co autor robi z czytelnikiem.

    W temacie znawców dobra i zła – młodsi czytelnicy tego nie znają, więc przytoczę definicję wojny sprawiedliwej z podręcznika do lekcji przysposobienia obronnego za PRL-u: “wojna sprawiedliwa to wojna w obronie socjalizmu, ZSRR i sojuszników ZSRR; każda inna wojna jest niesprawiedliwa”.

    Warto doczytać na Wikipedii, bo autor zapomniał się pochwalić swoją własną firmą Eunoia, która oczywiście nie robiła tego samego, co Cambridge Analytica, ani nie korzystała z danych z Facebooka, a nawet gdyby to robiła, to przecież tylko czyniąc dobro.

    Jako bonus można wyczytać intencje “sygnalisty”, które opisane są całkiem jawnie. Za pieniądze tajemniczego miliardera znającego się na sprawach Europy (kilka stron dalej co prawda pada nazwisko Soros, ale w kontekście teorii spiskowej, w podziękowaniach nie pojawia się żaden bogaty sponsor) została rozpętana batalia medialno-prawna, dzięki której autor mógł się wykręcić z umowy o poufność, którą wcześniej zawarł z Cambridge Analytica. Czyli teraz może robić dokładnie to samo, legalnie.

    W kwestiach technicznych czytelnicy tego portalu nie dowiedzą się wiele nowego.

    Aha, jedna rzecz jest godna uwagi: w celu naprawy świata autor postuluje żeby programistów obowiązywała etykieta oraz kontrola przez bliżej nieokreślone organy władzy. Jeśli programista lub architekt uzna, że zleceniodawca ma złe intencje, to programista/architekt ma obowiązek odmowy wykonania zadania. Jeśli tego nie zrobi, to ma podlegać karze. Co ciekawe autorowi nie przyszło do głowy żeby te same regulacje dotyczyły naukowców, psychologów, PR-owców, marketingowców, ankieterów, managerów, filmowców, dziennikarzy, sponsorów, itd, etc. – oni wszyscy mogą bezkarnie robić innym siano z mózgu, tylko programiści/architekci mają przestrzegać etykiety i znać etykieta-przepisy, za jakiś czas zapewne także definicję “wojny sprawiedliwej”…

  32. Ciekawe czy wspomniana tu SCL zajmowała się haniebnym podsłuchiwaniem rozmowy mojego znajomego z jego żoną gdy był w tymże kraju.

Twój komentarz

Zamieszczając komentarz akceptujesz regulamin dodawania komentarzy. Przez moderację nie przejdą: wycieczki osobiste, komentarze nie na temat, wulgaryzmy.

RSS dla komentarzy: