11:41
24/12/2019

Informacja o tym, że byłeś na demonstracji (lub na mszy w kościele) może trafić do różnych podmiotów dzięki smartfonowi w Twojej kieszeni. Zapewne już o tym wiesz, ale czy myślałeś o wszystkich konsekwencjach takiego śledzenia? To, że ktoś pozna Twoje poglądy będzie tu akurat najmniejszym problemem.

Manifestacje, protesty czy marsze są normalnym elementem życia publicznego. Ich uczestnicy w krajach demokratycznych (a także w tych nieco mniej demokratycznych) nierzadko mają ze sobą smartfony i używają ich do robienia fotek i koniecznie zamiast zapalniczek, by w kluczowym momencie zrobić “morze światełek”. Czy te wszystkie osoby są świadome z jakim ryzykiem wiąże się zabieranie smartfona na demonstrację? Od razu wyjaśnijmy, że naszym zdaniem ewentualne ryzyko wcale nie dotyczy śledzenia przez służby (choć oczywiście służby mogą być zainteresowane uczestnikami demonstracji, raczej z przyczyn porządkowych niż politycznych). Śledzenie smartfonów w kontekście profilowania politycznego to problem innej natury.

Źródło: Piqsels.com (lic. CC0)

To więcej niż informacja o poglądach

Na podstawie danych ze smartfona da się powiedzieć, że Kowalski był na demonstracji. Ktoś może powiedzieć, że to żaden problem bo:

  1. Kowalski mógł być tam zwyczajnie widziany (nie wszyscy są zamaskowani),
  2. wiele osób publicznie manifestuje swoje poglądy polityczne czy religijne. Kowalski może się zaliczać do takich osób.

Tylko czy śledzenie przez smartfona kończy się w momencie zakończenia demonstracji? Wcale nie. Smartfon śledzi przed demonstracją i po demonstracji. Na podstawie informacji z używanych aplikacji da się ustalić gdzie Kowalski mieszka, gdzie bywa, jakie ma hobby, jaka jest jego szacowana orientacja seksualna albo czy jego żona spodziewa się dziecka. Owszem, te dane są zbierane wokół “anonimowego identyfikatora”, ale czy naprawdę nie da się ich połączyć z określoną osobą i wykorzystać politycznie?

Kto bywa w kościele? Przyznać się!

Afera Cambridge Analytica uświadomiła wszystkim, że organizacje polityczne chętnie sięgają do danych na temat naszych zainteresowań czy preferencji zakupowych. Na ich podstawie da się ustalić czego się boimy i co nas denerwuje. To z kolei otwiera drogę do manipulacji za pomocą targetowanych reklam.

Dane o lokalizacji wprowadzają targetowanie do celów politycznych na kolejny poziom. Wiadomo już, że amerykańska firma Phunware Inc., dostarczająca m.in. usługi profilowania na podstawie lokalizacji,  będzie współpracować z American Made Media Consultants, czyli firmą konsultingową zaangażowaną w kampanię Donalda Trumpa. Fakt ten został odnotowany przez serwis The Intercept, który spytał firmę Phunware o to jakie dane na temat wyborców będą przetwarzane w ramach kampanii. Rzecznik Phunware odpowiedział, że firma nie ujawnia takich danych o klientach i dziennikarze powinni się zwrócić bezpośrednio do organizatorów kampanii Trumpa. Organizatorzy kampanii dostali pytania, ale nie udzielili żadnych odpowiedzi.

Nikt nie ma wątpliwości, że wykorzystanie danych lokalizacyjnych w kampaniach wyborczych jest już faktem. W lipcu ubiegłego roku ThinkProgress donosił, iż doradca Trumpa Steve Bannon wraz z organizacją CatholicVote miał wykorzystywać dane dotyczące ludzi odwiedzających kościoły rzymskokatolickie. ThinkProgress spytał organizację CatholicVote o szczegóły. Dowiedział się jedynie, że nie dochodzi do zbierania “danych osobowych”, że geotargetowany marketing jest wykorzystywany wszędzie, a organizacja CatholicVote w sumie nie jest zainteresowana udzielaniem komentarzy. Kathleen Storen, przedstawicielka katolickiej organizacji, zachęciła dziennikarzy by najpierw uważnie przyjrzeli się temu jak działają podobne technologie.

Z łatwością wyśledzili uczestników

ThinkProgress co prawda nie skorzystał z rady pani Storen, ale całkiem niedawno z własnej inicjatywy zrobili to dziennikarze New York Timesa. Eksperyment skończył się opublikowaniem ciekawego tekstu pt. How Your Phone Betrays Democracy.

Dziennikarze New York Timesa postarali się o uzyskanie danych lokalizacyjnych dotyczących 12 mln Amerykanów. W artykule czytamy, że w ciągu kilku minut, beż żadnego specjalistycznego treningu i tylko przy pomocy Google, dziennikarze byli w stanie ustalić jakie konkretne osoby brały udział w demonstracjach. Dziennikarze wyśledzili uczestników marszu kobiet z roku 2017 oraz uczestników protestów towarzyszących inauguracji Trumpa w roku 2017 (gdzie trafiały się również osoby w maskach). Udawało się ustalić albo miejsce zamieszkania tych osób oraz ich krewnych albo miejsce pracy. Dziennikarze ustalili też uczestników protestów i starć, które miały miejsce w roku 2017 w Berkeley.

Wymaga podkreślenia, że takie dane nie są zbierane w celach politycznych przez służby. One są zbierane przez firmy w celach komercyjnych, co paradoksalnie naraża je na większe nadużycia. Pewnego dnia te dane mogą być zwyczajnie sprzedane, wyniesione przez politycznie motywowanego pracownika albo mogą wyciekać w wyniku włamań lub błędów (por. Dane 198 mln amerykańskich wyborców były dostępne publicznie, w głębokim ukryciu. To nie był “cyberatak”)

Powiedzmy jeszcze raz – nie chodzi o informację, że Kowalski był na demonstracji. Chodzi o informację o tym, że osoba określona anonimowym identyfikatorem była na demonstracji, często przebywa w określonym miejscu (mieszka tam lub pracuje), karmi kota whiskasem, lubi grzane piwo, ma dwójkę dzieci i prawdopodobnie choruje na rwę kulszową. Anonimowy identyfikator ma być gwarantem tego, że nie da się ustalić o kogo chodzi :). Pewnie mógłby gwarantować anonimowość gdyby zakres przetwarzanych informacji o osobie nie był tak szeroki i gdyby nie łączył się z lokalizacją.

To nie są dane osobowe?

Dobrze będzie przytoczyć jeszcze jeden dziennikarski eksperyment, sprzed wielu lat. W roku 2016 dziennikarze niemieckiej telewizji Norddeutscher Rundfunk (NDR) zdobyli próbkę “zanonimizowanych” danych zebranych przez wtyczkę Web of Trust. Dane zostały kupione przez fikcyjną firmę i na ich podstawie udało się zidentyfikować ok. 50 osób. Niektóre z tych osób zostały potem odwiedzone przez dziennikarzy.

Zdajemy sobie sprawę, że w działaniach marketingowych na tego typu profilach zwykle nie schodzimy na poziom pojedynczego użytkownika. W wywiadzie dla Niebezpiecznika mówił o tym Dominik Karbowski z firmy Selectivv, która zajmuje się profilowaniem użytkowników smartfonów na podstawie aplikacji mobilnych. Swojego czasu Selectivv wzbudziła niemałe zainteresowanie pokazując jak wiele rzeczy da się powiedzieć o uczestnikach konkretnych imprez. Polecamy wywiad z Dominikiem tym, którzy jeszcze go nie czytali. Odpowiadał nam bardzo rzeczowo, co w tej branży nie jest standardem (zwykle króluje retoryka “hura, wiemy o was wszystko i wyśledzimy wszystko, ale uwierzcie że jest bezpiecznie i prywatnie”).

Co robić? Jak żyć?

To jest ten moment w artykule, kiedy można się pobawić w filozofię, dorzucić jakiś dystopijny scenariusz i totalnie pojechać po bandzie. Nie zrobimy tego. Może zrobimy jeden eksperyment myślowy i to wszystko.

Przejdźmy najpierw do prostej porady praktycznej. Zasłanianie twarzy na demonstracji może nie mieć sensu jeśli jednocześnie nosisz w kieszeni smartfona z włączonymi wszystkimi opcjami łączności. Miej też świadomość, że w obecnych warunkach śledzenie do celów komercyjnych może być większym zagrożeniem dla Twojej prywatności niż słynny Pegasus, który jest narzędziem kontroli operacyjnej, a nie programem masowej inwigilacji.

Nawet jeśli nie boisz się, że pewnego dnia ktoś Cię namierzy w celu politycznego odwetu, zastanów się nad innymi możliwościami. Czy chcesz, by ktoś budował Twój polityczny profil m.in. w oparciu o dane lokalizacyjne?

Zakończymy  krótkim eksperymentem myślowym. Zastanów się, w jakiej sprawie ostatnio zmieniłeś swoje poglądy. I odpowiedz sobie na pytanie, co Cię do tego skłoniło. Rozmowa z kolegami w pubie? A może lektura artykułów i dyskusji innych osób w internecie? Jaką masz pewność, że te osoby nie są pracownikami farmy trolli, a dziennikarz piszący artykuł który zmienił Twój pogląd sam nie został wcześniej umiejętnie stargetowany, niekoniecznie przez zaawansowane algorytmy reklamy. Czasem wystarczy jedno śniadanie prasowe, żeby przekonać redaktora do pewnej wizji…

Przeczytaj także:


Dowiedz się, jak zabezpieczyć swoje dane i pieniądze przed cyberprzestępcami. Wpadnij na nasz kultowy ~3 godzinny wykład pt. "Jak nie dać się zhackować?" i poznaj kilkadziesiąt praktycznych i przede wszystkim prostych do zastosowania porad, które skutecznie podniosą Twoje bezpieczeństwo i pomogą ochronić przed atakami Twoich najbliższych. Uczestnicy tego wykładu oceniają go na: 9,34/10!

Na ten wykład powinien przyjść każdy, kto korzysta z internetu na smartfonie lub komputerze, prywatnie albo służbowo. Wykład prowadzimy prostym językiem, wiec zrozumie go każdy, także osoby spoza branży IT. Dlatego na wykład możesz spokojnie przyjść ze swoimi rodzicami lub mniej technicznymih znajomych. W najbliższych tygodniach będziemy w poniższych miastach:

Zobacz pełen opis wykładu klikając tutaj lub kup bilet na wykład klikając tu.

52 komentarzy

Dodaj komentarz
  1. Tak bez tytułu? :)

  2. “Powiedzmy jeszcze raz – nie chodzi o informację, że Kowalski był na demonstracji.”

    To ja jeszcze dopowiem, ze zadni ludzie nie zostana (nigdy i nigdzie) pozamykani w obozach na podstawie tego typu danych. Powtorze jeszcze raz: nikt nikogo nie bedzie ladowal do obozow wykorzystujac tego typu informacje. Takze, jesli wychodzisz na jakas demonstracje, cwiczenia medytacyjne, do kosciola, do meczetu itp. pamietaj! zeby zabrac ze soba smartfona, a najlepiej upewnij sie, ze funkcje lokalizacyjne dzialaja poprawnie… xD

    • @WkurzonyBialyMis90210
      Masz na myśli te stare obozy fizyczne? Baraki na świeżym powietrzu i wartownicy z karabinami?
      Wnioski z artykułu raczej dotykają współczesności czyli “mental jail”, który wyszedł już z fazy testów i jest wdrażany dość szeroko.
      (trochę długie):
      https://panoptykon.org/szymielewicz-plus-minus

    • > To ja jeszcze dopowiem, ze zadni ludzie nie zostana (nigdy i nigdzie) pozamykani w obozach na podstawie tego typu danych

      Władze Republiki Białoruś uważają inaczej.

    • Nie chodzi o zamykanie takich ludzi tylko ich wykorzystanie do np. gry politycznej:) Załóżmy, że w jakieś miejscowości w PL przeważa ilość kodziarzów, ludzi nienawidziących Pis , albo PO. W takiej miejscowości wystarczy mały impuls opozycji by ci ludzie rozpętali wojenkę domową. Wystarczy ich tylko podjudzić. Pis przecież nie zamknie np. 50 tysięcy osób odmawiających np. płacenia podatków.

    • @draft 2019.12.24 14:54
      @Jhsr 2019.12.24 18:17
      @studencik 2019.12.24 19:15

      Bardzo sie zawiodlem chlopaki, za *CHINY* ludowe nie zrozumiem jak mozna przeoczyc surrealistycznie wrecz sarkastyczny ton wczesniejszego postu ;p

    • > Pis przecież nie zamknie np. 50 tysięcy osób odmawiających np. płacenia podatków

      A to czemu? Jak będzie wola polityczna to zamknie. W razie braku miejsc w więzieniach prokuratura dostanie wytyczne żeby żądać wysokich grzywn, kar w zawieszeniu albo prac społecznych.

    • Pomijajac juz nawet klujacy w oczy przyklad tego co obecnie dzieje sie w chinach (patrz te ich “szkoli z internatem” czy “reedukacja” entuzjastow tej ichniej-jogi), to nikt juz nie pamieta o tym jak (zwlaszcza) nazisci wykozystywali podczas wojny wszelkiego typu spisy ludnosci?

      Ile osob usluszalo przed wojna: “co zlego w tym ze panstwo wie ze jestes zydem/cyganem”…? To czego my (polacy) sie uczymy na histori to zart, daty bez kontekstu (czyli tez i znaczenia) oraz najzwyczajniejsze propagandowe klamstwa (co gorsze nie tylko nasze)

    • WkurzonyBialyMis90210 2019.12.25 14:21
      Skąd my mamy wiedzieć czy pisałeś na serio czy w formie ironii? Doskonale wiesz, że po internecie chodzą też „IDIOCI”.

      TYH 2019.12.25 14:23
      Jak wyobrażasz sobie zamknąć 50 tysięcy ludzi? To chyba armie by musieli zatrudnić. Te 50 tysięcy osób ma rodziny. To by się z tego zrobiło 200 tysięcy osób. Dobrze zorganizowaną ludność nie ruszą.

  3. WkurzonyBialyMis90210 ma racje. To jest zupełnie nieprzydatne. I dlatego np. jak jedziesz na wycieczke do Chin, to chińczycy zainstalują Ci fajną aplikację, która nawet nie ukrywa, że będzie zbierać informacje o tobie. Stany zjednoczone są minimalnie bardziej subtelne.
    To, że do tej pory u nas nikt nikogo nie zamykał nie znaczy, że jeżeli będzie miał taką możliwość (techniczną) w przyszłości to z niej nie skorzysta.

    • @Kierowca: niekiedy, jeśli będziesz chodził na manifestacje i protesty i nie zostaniesz zamknięty, choćby na te 24, czy 48h, to potem nie zrobisz kariery i nie zostaniesz np. ministrem. Wiesz, wielu ludzi zrobiło karierę na tym, że zostali zamknięci. Np. po II Wojnie komuniści nader chętnie awansowali tych, którzy mogli wykazać, że “paskudna Sanacja” zamknęła ich za udział w demonstracji… Potem, każdy, kogo zamknęły służby PRL, miał większe szanse na polityczny sukces, niż tacy, którzy “13-go grudnia, spali do południa” ;) itd. Nie jest wykluczone, że gdy teraz wsadzą Cię za udział w proteście, czy manifestacji, ktoś się o Ciebie nie upomni przy okazji kolejnej “zmiany warty”. :D

      Co do reszty… brakuje mi tu kilku innych przyczyn bycia ze smartfonem na demonstracji, jak np.: Kowalski idąc ulicą zobaczył demonstrację, więc nagrał z niej filmik na Fejsa, choć wcale nie brał udziału, po żadnej ze stron. Dalej… ktoś mieszka/pracuje przy ulicy/placy, gdzie odbywa się protest… jego smartfon też tam jest. Samo posiadanie smartfona w danym miejscu i czasie, nie czyni z Ciebie rewolucjonisty. :)

  4. Pozamykanie może nie? Ale wystarczy przypomnieć sobie jak pewien felietonista konstruktywnie skrytykował głupoty wypowiadane przez jakiegoś prawnika odnośnie jakiegoś politycznego tematu. W odpowiedzi usłyszał niewinne “słyszałem, że twoja córka chce iść na prawo, jak się nie przymkniesz to rozważę czy nie warto żebym pomówił z kilkoma moimi znajomymi prawnikami żeby obiektywnie ocenili jej aplikację”.

    Każdy fragment informacji może nagle zostać wykorzystany przeciwko tobie.

  5. Już -naście albo -dziesiąt lat mnie profilują, a dalej widzę głównie reklamy, które mnie nie interesują. Jest coraz lepiej, bo już czasami znajduję rzeczy zanim zacznę ich szukać, ale mogliby się bardziej postarać.

    • A mnie nie wyskakują ŻADNE reklamy. Czuje się z tego powodu dyskryminowany.

    • Potrzebowałem pralki i robiłem rozeznanie w internecie. Decyzję podjąłem, zakupu dokonałem sporo tygodni temu. Na stronach, które odwiedzam, ciągle widzę reklamy pralek. Nie wpadli na to, że teraz bardziej by mnie mógł interesować np. środek na kamień.
      Ciekawe, jakie reklamy mogliby podsuwać uczestnikom demonstracji: trąbki? parasolki? wieszaki? flagi związku państw? symbole religijne?

    • Kuleje ale działa. Mnie przerazila sytuacja jak siedząc sobie z żoną na balkonie rozmawialiśmy o meblach ogrodowych, że przydałyby się jakieś nowe fotele na balkon. Wcześniej nikt z nas nie szukał tego w Internecie, a po rozmowie pojawiły się takie reklamy zanim żona wpisała zapytanie w wyszukiwarke

    • Od kilku osób już słyszałem że pojawiają się im reklamy na tematy o których wcześniej rozmawiali. Przykład 1: Koleżanka rozmawia z kimś skarżącym się na pewien problem zdrowotny i poleca kupno pewnego leku. Za pewien czas po skończonej rozmowie uruchamia internet w telefonie i pierwsza reklama jaka jej wyskakuje to reklama tego leku.
      Android posiada funkcje rozpoznawania mowy a większość osób konfugurując nowy telefon wyraża zgodę na przesyłanie tzw. “danych diagnostycznych” na potrzeby ulepszania systemu.
      Analogiczna sytuacja jak z antywirusami na PC które przesyłają “próbki plików” (słynny przypadek Kasperskiego)

  6. > Dowiedział się jedynie, że nie dochodzi do zbierania “danych osobowych”, że geotargetowany marketing jest wykorzystywany wszędzie

    I to że jest “wykorzystywany wszędzie” to ma być usprawiedliwienie?
    Pała z etyki!

  7. To chyba jak nie pójdziesz na pastorałkę, to będziesz miał kłopoty.

  8. Na pytanie “co robić, jak żyć” odpowiedziałem sobie już dawno: Nie wchodzić w to smartfonowe gnojowisko.
    Posiadam telefon komórkowy – do dzwonienia i SMSów, oraz “PDA” – do wszystkiego innego. Najlepiej jako “PDA” kupić coś na Intelu, może być nawet przenośna konsola do gier (oby z klawiaturą), i postawić Linuksa. Do tego można albo łączyć się przez TOR, co już jest wielką radiolatarnią typu “TU JESTEM”, albo narobić wokół siebie “dymu” za pomocą prostego skryptu klikającego w tle, na kopii strony, co się da i to losowo.
    Smartfon jest narzędziem nie nadającym się do zastosowań produktywnych – to jest urządzenie do manipulacji, końcówka bez klawiatury, taki mały teleekranik mówiący co ma się robić, co kupić, kogo zgnoić żeby firmy miały się dobrze. Prawdziwym użytkownikiem smartfonów jest reklamodawca.
    Jeżeli jeszcze ktoś myśli, że to może być używane w dobrych celach, to polecam się poinformować w kwestii publikacji w WWW. Już dawno, wraz z zanikiem kont WWW u providerów, przestało się opłacać publikowanie czegokolwiek bez finansowego wsparcia sponsorów, stąd można spokojnie założyć, że każdy kto pisze w Sieci jest motywowany jakąś firmą.

    • > “PDA” – do wszystkiego innego. Najlepiej jako “PDA” kupić coś na Intelu, może być nawet przenośna konsola do gier (oby z klawiaturą), i postawić Linuksa.

      Możesz coś polecić konkretnego? Bo wszędzie tylko smartfony, a PDA wydawało mi się, że wyginęły ~10 lat wstecz.

  9. Czy to znaczy, że jak wyłączę lokalizację i wifi, to jestem bardziej bezpieczny? Wtedy jakaśtam aplikacja nie będzie miała dostępu do mojej lokalizacji. Ale operator telefonii może mnie cały czas namierzyć po bts-ach.

    Swoją drogą wkurza mnie, że iphone codziennie włącza sam sobie wifi o 5 rano. I nie można wyłączyć samego modułu gsm zostawiając np. wifi. Włączenie trybu samolotowego wyłącza wszystko, a wyłączenie go włącza od razu wifi (pomimo, że przed włączeniem trybu samolotowego wifi wyło wyłączone).

    • Po bts-ach namierzą cię nawet jak w kieszeni masz “wyłączony” telefon z kartą w środku, i z baterią oczywiście. Just saying…

    • @Borek Wiem, ale wtedy pozycję zna tylko operator, a nie jakaśtam aplikacja.

    • Znam telefony, m.in. BB, ale nie tylko, gdzie włączenie trybu samolotowego odłączało zasilanie od układu nadawczego i anteny, co za tym idzie, po BTS-ach też cię nie namierzyli. Widziałem nawet, choć sam nie posiadałem, telefon z fizycznym odłączeniem układu nadawczo-odbiorczego (to był bodajże Siemens, ale dokładnie już nie pamiętam).

    • Jak wyłączysz wifi przez Ustawienia a nie skróty to się nie włączy samo.

    • @Borek… słyszałem wiele tego typu historii i dotychczas wkładałem je do szufladki “miejskie legendy”. Ale to jest niebezpiecznik, więc podchodzę do ludzi tu piszących z większym szacunkiem…
      Czy masz jakikolwiek wiarygodny link dokumentujący swoją teorię? W jaki sposób wyłączony telefon może być lokalizowany przez operatora?

    • @ff – naturalnie, ale czyż sam operator nie wystarczy? W końcu nie tylko “pan X” może chcieć wiedzieć gdzie byłeś, w przypadku udziału w demonstracjach mogą tej informacji zażądać służby wprost od operatora. A jeśli zajdzie potrzeba, to i fizyczny dostęp do urządzeń może okazać się łatwiejszy niż się wydaje.

      @Freynir – teoretycznie tak to powinno zawsze wyglądać, jak się weźmie pod uwagę cel trybu samolotowego. Praktyka pokazuje jednak swoje…

    • raz jeszcze: jakiekolwiek linki? dowody? coś wiarygodnego pokazującego, że operator jest w stanie zlokalizować np. ajfona wyłączonego lub w trybie samolotowym?

  10. Fajnie by było tak zbierać dane o adresach MAC na każdy możliwy sposób i wiązać je z tymi profilami (aplikacje na smartphone’y). Potem tylko podjechać podrobionym hotspotem na manifestację i zebrać MACi wszystkich smartphone’ów z włączonym wi-fi i już wiemy kto tam jest. Spójrzmy prawdzie w oczy: dzisiaj nie ma już czegoś takiego jak prywatność.

    • Po co się tak męczyć skoro teraz wszyscy mają zarejestrowane telefony :)
      Zresztą jest coś takiego jak “spis powszechny”, gdzie łażą po wszystkich domach. Wszystkie dane na tacy. Gdyby jednak i tego było mało to jeszcze karta kredytowa może demonstranta wydać :)

    • > Zresztą jest coś takiego jak “spis powszechny”, gdzie łażą po wszystkich domach. Wszystkie dane na tacy

      Świetnie że o tym wspomniałeś! Bo w 2021 będzie kolejny spis powszechny, i tym razem PiS wprowadził kary za nieudzielenie odpowiedzi.

    • @Patryk

      Ten zbliżający się spis powszechny to temat na osobną notkę na tym blogu.

      To, jakie dane i w jaki sposób będą – przymusowo, od każdego – zbierane, to jest Orwell w czystej postaci. Poszperajcie w Internecie to kopara wam opadnie!!!

    • Proponuje na demonstracjach wystawić punkt zbierania podpisów pod jakąkolwiek petycją. Dostaniesz imię, nazwisko, adres, może nawet tel.
      Jeśli podasz fałszywe dane to petycja może być uznana za nieważną (za dużo nieprawidłowych osób/ próby dopisywania przez organizatora). I tak politycy już nie przejmują się tymi listami. Dostają tylko spis osób którym jeszcze zależy.

    • Patryk 2019.12.27 20:47
      Jest kara za odmowę, ale nie ma kary za karmienie systemu nieprawdziwymi informacjami. Spis obywa się anonimowo co mogę mówić co mi pasuje ^^

    • > Jest kara za odmowę, ale nie ma kary za karmienie systemu nieprawdziwymi informacjami. Spis obywa się anonimowo co mogę mówić co mi pasuje ^^

      Nieprawda. Rachmistrz przyjdzie z wszystkimi Twoimi danymi z rejestru PESEL i będzie uzupełniać tymi, które mu podasz. Można próbować kłamać, ale:
      1) podane dane rządzący planują – i się z tym nie kryją!!! – krosować z innymi rejestrami państwowymi (Orwell już w pełnej krasie!), gdzie też jesteś identyfikowany po PESEL-u,
      2) zbyt wybujałe i nieypowe odpowiedzi mogą wzbudzić podejrzenia rachmistrza…

    • Ale samo zbieranie danych już ma być anonimowe co potwierdził sam minister. Więc nie mogą ukarać gościa bo by się wydało, że ankieta nie jest anonimowa.

    • W praktyce wygląda to tak, że rachmistrz przychodzi i zaznacza tylko, że u ciebie był. Sama ankieta oficjalnie nie jest powiązana z twoimi danymi osobowymi. Zresztą jak mi udowodnią czy w mieszkaniu nie mówię po islamsku i nie mam WC?

    • > Sama ankieta oficjalnie nie jest powiązana z twoimi danymi osobowymi.

      Taaaa jasne, zwłaszcza po wstępnym pobraniu danych o tobie z bazy PESEL i innych baz państwowych. Do tego samospis Internetowy, pytania o zdrowie, partnerów, wyjazdy i wyznawaną religię.

      Precz z rządowymi bazami! Precz ze spisami! Precz z PESEL-ami, meldunkami i opartą na nich “cyfryzacją”!

  11. Ciekawym zastosowaniem takich danych jest przygotowywanie badań opinii publicznej. Wysyła się osoby zbierajace dane do 1000 takich domów i takich miejscowości, w których na podstawie wcześniejszych danych z targetowania “smartfonowego” opinie są takie, jakich chcemy.

  12. No fajnie, ale wyłączenie (a nawet unieruchomienie) telefonu w charakterystycznym czasie też jest znaczącym sygnałem. Więc nie zapewnia 100% anonimowości.

    • Jak wracasz do domu to odkładasz go na kołyskę? Żeby mieć wysyłać znaczących sygnałów? ;)

    • To że odkładam telefon na półkę po przyjściu do domu gdzie spędzam resztę dnia nie znaczy że jestem leniwy i nigdzie nie wychodzę. Nie nie. Na pewno chodzę w tym czasie na wszystkie możliwe marsze a nawet biegi. A w dni w które nic się nie odbywa to nie ruszam telefonu żeby budować alibi.

  13. cyt: “Czy chcesz, by ktoś budował Twój polityczny profil m.in. w oparciu o dane lokalizacyjne?”
    Jak na mój gust pomylono tu dane lokalizacyjne z metadanymi, ale pewnie się czepiam.

    Chińskie algorytmy rozpoznają juz po sposobie chodzenia, amerykańskie po rytmie serca, jest chińska “kamerka” rozpoznająca obiekt w silnej mgle z kilku kilometrów po właściwosciach fotonów (nie po obrazie).
    Głupi facebook rozpoznaje po wszystkich możliwych kontekstach, w tym analizie graficznej zdjęć, google to samo.

    Do tego mamy blackboxy w kazdym newralgicznym miejscu sieci, które zbierają to, co teoretycznie nieprzeźroczyste. BTSy zarządzane są przez sieć i dostarczają wszystkie konieczne ‘numerki’ wraz z geolokalizacja – po co komu zgoda operatora?

    Teoretycznie danych jest taka masa, że “nikt tego nie może obrobić”, ale pamiętajmy – taka jest oficjalna narracja. Niekoniecznie zgodna z faktami. Raczej jest tak, że chwilowo nie ma potrzeby wykorzystania tych danych, ale to się wkrótce pewnie zmieni.

    • > mamy blackboxy w kazdym newralgicznym miejscu sieci, które zbierają to, co teoretycznie nieprzeźroczyste

      Przyznam że nie rozumiem o jakich blackboxach i danych piszesz. Możesz rozwinąć? Jakimiś linkami rzucić?

    • >jest chińska “kamerka” rozpoznająca obiekt w silnej mgle z kilku kilometrów po właściwosciach fotonów (nie po obrazie).

      Można prosić link?

    • Lenia mamy? To sobie wgooglay:
      Chinese Scientists Create Camera That Can Spy You 28 Miles Away, Even Through Smog

      LIDARowa “kamerka” sortuje fotony i sama generuje obraz

      i pozdrów Jadzię :-)

  14. Doskonale rozumiem klimat i przesłanie artykułu. Nie chodzi o reklamy, nie chodzi o śledzenie Kowalskiego i nawet nie chodzi o samą walkę polityczną.
    Chodzi tylko o trend i mechanizm, który można wykorzystać do wielu niekoniecznie zgodnych z prawem przedsięwzięć. Jak autor podaje przykładem może być zmiana poglądów na jakiś temat.
    Natomiast absolutnie nie zgadzam się ze zdaniem, że tak zbierane dane jak na procesji lub mszy pasterce w kościele nie są przydatne. Ja uważam, że są i to bardzo. Nie będę wdawał się w przepychankę słowną, ale uzasadniając swoje zdanie powiem, że na przykład skoro ktoś idzie na mszę raz dziennie to na 90% zwolennik poglądów wiadomo jakich, jeśli ktoś idzie raz na miesiąc to inna sprawa. Czy na podstawie tak zebranych informacji nie można stworzyć konkretnej statystyki i zacząć działać?

  15. Dzieki Marcin z artykul !

    Oczywiscie, lokalizacja…
    pozdrawiam z emigracji w kraju mniej demokratycznym ( Francja ! ).

    Chodze na manify Kamizelek, ale mimo ze jestem dziennikarzem freelance to :
    1.Nigdy z Fejsbunia nie korzystalem
    2. Rzadko korzystam z wifi, a tym bardziej nie wlaczam w centrum miasta idac razem z manifestantami, bo nie potrzebuje wifi tyle co przecietny Kowalski pardon raczej Mr Dupont. Zatem nigdy Whatsapa nie uzywalem.
    Korzystam za to z szyfrowanego maila, i apki, ale wiadomo ze dla sluzb zlamac to jest poziomem wczesnej podstawowki hehe…

    Oczywiscie ze ‘mental prison’ to wariant dla zachodnich “demono ups demokracji ” , czy PL, ale wole to i tak niz czerwony terror. Chociaz tu niedlugo byc moze, a raczej na pewno, wchodzi “facial recognition” a to juz Orwell na poziomie ‘rozkwitu’.

    Pozdrowienia z krainy rewolty Kamizelek.

  16. Ech ten zbrodniarz Trump…jedyny majstrujący w polityce. Za to lewa strona jak żona cezara…
    Zastanawiam się na ile Niebezpiecznik “stara się umiejętnie stargetować” swoich czytelników ;)
    Pozdrawiam

  17. cyfrowa młodzież

  18. Żaden polityk nie powinien w przyszłości być wybrany bez ujawnienia takiego CV z lini czasu. Mnie to nie straszne, niech się obawiają pokrętne stworzenia. ;-)

Twój komentarz

Zamieszczając komentarz akceptujesz regulamin dodawania komentarzy. Przez moderację nie przejdą: wycieczki osobiste, komentarze nie na temat, wulgaryzmy.

RSS dla komentarzy: