15/6/2010
1700 aparatów cyfrowych firmy Olympus (model Stylus Tough 6010) zawiera na swojej karcie pamięci złośliwe oprogramowanie.
Wirus w aparacie fotograficznym
Wirus dla aparatu nie jest groźny. Nie usuwa zdjęć i nie ma wpływu na pracę cyfrówki. Kiedy jednak użytkownik będzie chciał zgrać zdjęcia na komputer (wyposażony w Windows) i podłączy doń kartę pamięci, wtedy wirus pokazuje co potrafi.
Zainfekowany model aparatu był reklamowany jako “odporny na wstrzący i wodę” — niektórzy żartobliwie dodają, “szkoda, że nie na wirusy”.
Reakcja Olympusa jest ciekawa
Olympus w interesujący sposób postanowił walczyć z malwarem na kartach pamięci. Producent udostępnił na swojej stronie widżet, który po wpisaniu numeru seryjnego aparatu podpowiada, czy jest on zainfekowany, czy nie. Strona dostępna jedynie w języku japońskim.
“Hej, hej, hej, inni mają jeszcze gorzej”
Podobne problemy z malwarem w swoich urządzeniach miały ostatnio firmy akie jak Samsung (smartphone o nazwie Wave), TomTom (nawigacja satelitarna), Apple (iPod Video) oraz IBM (pendrive) i Energizer (oprogramowanie do ładowarki).
Niektóre chińskie fabryki chyba muszą zaktualizować swoje antywirusy…
“(nawigacja satelitarna,” zamknij nawias :P i w ogole ostatnia sekcja spodziewalem sie ze bedzie linkami do starych artów, a nie jest :(
To zagrywka marketingowa rządu Japonii, która ma na celu popularyzację ich języka w krajach zachodnich. ;P
No bo to pewnie jedna fabryka w Chinach robi :D
A wyprodukowany sprzęt nie jest nawet testowany z kompami, bo nie ma czasu, trzeba eksportować jak najszybciej ;) Chyba pominięto kilka zasad bezpieczeństwa podczas produkcji tego sprzętu.
Pewnie właśnie był testowany z kompami i stąd te wirusy. Test zaliczony, wirusy zainstalowano pomyślnie ;)
X – a moze poprostu cala partia przeznaczona byla tylko na rynek japonski?
>> Kiedy jednak użytkownik będzie chciał zgrać zdjęcia na komputer (wyposażony w Windows) i podłączy doń kartę pamięci, wtedy wirus pokazuje co potrafi.
a co potrafi ten wirus?
Pewnie jeśli mamy wyłączony autostart nośników, to nic ;)
Jak wynika z pierwszego zdania, wina nie musi leżeć po stronie Olympusa, tylko producenta kart pamięci, bo wynika z tego, że to nie trojan wkradł się do firmware’u, a jedynie z aparatem dostajemy kartę z “preloadowanym” (huh) trojanem :) czyli format w aparacie i po sprawie…
Co za problem sformatować kartę pamięci? A poza tym to pewnie jakiś badziew w deseń autorun.inf, więc wyłączony autorun albo dyski potraktowane Flash Disinfectorem i z dyńki.
[…] i powszechna sprawa. Często infekcja jest jednak przypadkowa i pochodzi od samego producenta (por. przypadek Olympusa lub […]
[…] Tu musimy jednak podkreślić, że nie jest to jednak pierwszy przypadek fabrycznie zainfekowanej elektroniki — na naszych łamach pisaliśmy już kilka lat temu o fabrycznie zainfekowanych ładowarkach do baterii oraz aparatach marki Olympus. […]
[…] z nim do czynienia ostatnio w przypadku popularnego telefonu z Androidem, a wcześniej w przypadku aparatów Olympusa, szpiegowskich żelazek czy wręczanych politykom zainfekowanych ładowarek na organizowanym przez […]
[…] W 2010 roku opisywaliśmy zainfekowane ładowarki Energizera oraz cyfrówki Olympusa, które na fabrycznej karcie pamięci posiadały trojana. Wśród złośliwości urządzeń prym wiedzie jednak rosyjskie żelazka i czajniki, które […]