13:37
3/1/2012
3/1/2012
Ciekawą historię opisuje Gazeta — X stawił się w placówce banku z poleceniem przelewu z konta Y na konto X (założone dzień wcześniej). Pracownicy banku porównali podpis i pieczęć i autoryzowali transakcję na 500 tysięcy. Problem w tym, że Y nic o przelewie nie wiedział, a jego telefon został zablokowany (ktoś podszył się pod niego i zgłosił kradzież).
via Jarek
Podał bym bank do sadu o coś takiego :)
“Prawnicy biznesmena skierowali do sądu pozew przeciwko bankowi.”
“z potwierdzeniem przelewu z konta Y na konto X” – nie
Z POLECENIEM PRZELEWU :)
Polecenie przelewu masz na poczcie, potwierdzenie przelewu drukujesz po jego autoryzacji.
xyz 2012.01.03 15:46 | # | Polecenie przelewu masz na poczcie, potwierdzenie przelewu drukujesz po jego autoryzacji. xyz – byłeś kiedyś osobiście w banku ? Przecież jest tak, że składasz podpisane polecenie przelewu i pracownik za biureczkiem wykonuje przelew. Co najwyżej możesz dostać wydrukowane przez niego potwierdzenie przelewu. Nic sobie tam nie drukujesz po autoryzacji.
no coz, gdyby mieli zaimplementowana biometryke podpisu taka akcja nie mialaby wogole miejsca :)
no coz, gdyby mieli zaimplementowane potwierdzenie przelewu poprzez gg taka akcja nie mialaby wogole miejsca :)
no coz, gdyby mieli zaimplementowany limit wartosci transakcji bankowych taka akcja nie mialaby wogole miejsca :)
no coz, gdyby nakladali limit np. 100k pln na transakcje, to zlodziej ukradlby je i tak, a dla ludzi, ktorzy obracaja duzymi pieniedzmi taki bank bylby bezuzyteczny ;)
Każdą biometrykę można obejść(kwesta “kosztu”).
BTW: Z posta nie wynika, że biometryki podpisu nie było.
Zaden polski bank nie ma wdrozonej biometryki podpisu. Akurat w tym przypadku nie daloby sie obejsc biometryki, poniewaz pracownik banku zorientowalby sie ze cos jest nie tak. Co innego fraud w Aliorze sprzed dwoch tygodni – tam akcja miala miejsce w back office, wiec teoretycznie pracownik moglby probowac podpisac dyspozycje przelewu za klienta do woli. W Aliorze zniknelo 2,4 mln pln w ciagu dwoch lat.
Pewnie kochanek jego żony, która pewnie odeszła od niego tydzień później z dodatkiem 50-ciu procent jego pieniążków.