15:22
7/3/2023

Dwa tygodnie temu, w #004 wydaniu naszego newslettera CyberExpress opisaliśmy panikę USA związaną z chińskimi balonami szpiegowskimi. Zalinkowaliśmy wtedy film Tomasza Brola, który balony szpiebadawcze wypuszcza od lat. Zainteresowanie czytelników CyberExpressu filmem
zostało przez Tomka odnotowane. Efekt? Tomasz napisał artykuł, który publikujemy w całości poniżej.

Robisz ciekawe rzeczy, które choć trochę zahaczają o tematykę szeroko rozumianego bezpieczeństwa? Chcesz to pokazać kilkuset tysiącom Czytelników Niebezpiecznika? Daj nam znać, a z chęcią udostępnimy Ci nasze łamy, tak jak w przypadku Tomasza.

Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie przyjęcie filmu dotyczącego chińskich balonów szpiegowskich. Obiecałem, że wrócę z kilkoma ciekawostkami dotyczącymi bojowego użycia balonów. Oto pierwsza z nich.

Balony jako tarcze

Wielu z Was zapewne ma świadomość, że Brytyjczycy używali tysięcy tak zwanych “balonów zaporowych”, które były bardzo pomocne w obronie miast, portów czy innych ważnych obiektów przed nisko latającymi bombowcami nurkującymi i myśliwcami. Były to potężne balony napełnione wodorem o kształcie zbliżonym do sterowców, długości około 20 metrów i średnicy około 11 metrów.

fot. Tomasz Brol

Takie balony można było przechowywać w hangarach — takich jak na zdjęciu i ustawiać z nich zapory w razie potrzeby. Balony te były przymocowane do ziemi przy pomocy stalowych lin oraz wyciągarek, często zamontowanych na specjalnie przygotowanych samochodach. Same zapory można było ustawiać do wysokości około 1500 metrów nad poziomem gruntu.

fot. Tomasz Brol

Zmuszało to atakujących do lotów na wyższym pułapie, co powodowało znaczne zmniejszenie dokładności ataku, a samoloty które uderzyły o liny lub balony rozbijały się lub były zmuszone do awaryjnego lądowania.

To może je zestrzelić?

Strzelanie do balonów było również ryzykowne, ponieważ powodowało zapłon wodoru wypełniającego powłokę.

W okresie od września 1940 do maja 1941 zapory balonowe nad Wielką Brytanią uszkodziły 102 samoloty Luftwaffe.

W nocy 17 września 1940 podczas “Bitwy o Anglię”, kiedy Luftwaffe wściekle atakowała z powietrza i zapory były wystawione, nadeszła silna burza, która zerwała setki balonów z wyciągarek. Zerwane balony zostały zabrane przez wiatr nad Morze Północne, a następnie w kierunku Europy.

Po kilku godzinach zaczęły nadchodzić komunikaty o awariach zasilania w Danii, Szwecji a nawet Finlandii. W raportach naocznych świadków powtarzały się te same obserwacje: setki balonów zaporowych i snopy iskier kiedy liny spotykały się z liniami energetycznymi. Nie planowany “atak” Brytyjczyków spowodował wiele awarii sieci energetycznych w całej Skandynawii, wyłączając wiele miast i linii kolejowych.

Brytyjczycy doszli do wniosku, że uszkodzenia spowodowane przez zerwane balony zaporowe można zamienić w broń i użyć ich przeciwko nazistowskiej infrastrukturze energetycznej. Tak narodziła się “Operacja Outward”.

Operacja Outward

20 marca 1942 roku z miejscowości Felixstowe w hrabstwie Suffolk zostały wypuszczone pierwsze balony. Same balony miały kilka rodzajów ładunków, ale dziś skupimy się tylko na jednym.

Tutaj taka mała dygresja. W technikum elektronicznym mieliśmy takie urządzenie, które składało się głównie z wtyczki oraz kawałka grubego drutu miedzianego. Nazywaliśmy to “Wtyczka – Wybijaczka”. Przeznaczenie tego urządzenia do dziś nie zostało odkryte…

Ale wróćmy do Brytyjczyków; zbudowali oni urządzenie podobne do naszej “wtyczki wybijaczki”. Samo urządzenie składało się ze specjalnie przygotowanego balonu meteorologicznego (o tym za chwilę) z ładunkiem, który składał się z 210 metrów konopnego sznura o średnicy 3.2mm i przywiązanego do niego stalowego drutu o średnicy 1.8mm i długości 90 metrów (niektóre źródła podają że była to struna fortepianowa). Ładunek był uwalniany przez układ czasowy wyzwalany wolno płonącym lontem. Po przepaleniu zawleczki spiralnie zwinięta linka wraz z drutem opadała na ziemię.

rys. Tomasz Brol

No dobra, ale jak to działało? Wspomniałem wcześniej, że balon był odrobinę zmodyfikowany. Otóż wewnątrz powłoki balonu zamontowane było zmyślne urządzenie do kontrolowania wysokości lotu. Urządzenie składało się z linki przyczepionej do jednej ścianki balonu, a po jego przeciwnej stronie wklejony był zawór zamykany sprężyną.

Balon wraz ze wzrostem wysokości rósł, co powodowało napinanie cięciwy wewnątrz i ostatecznie otwarcie zaworu, a to skutkowało upuszczeniem gazu nośnego i wstrzymaniem wznoszenia. Docelową wysokość lotu ustawiało się poprzez regulację długości sznurka – cięciwy. Było to o tyle ważne, że należało trafić balonem w wysokość na której wiatry wiały w kierunku wroga. Zawór po otwarciu nie był idealnie szczelny – część gazu wyciekała. Aby to skompensować pod balonem podwieszony był pojemnik z olejem mineralnym, który powoli kapał, co skutkowało utratą balastu i stabilizację wysokości lotu. Ostatecznie na skutek utraty gazu nośnego balon opadał w kierunku ziemi, a zapalnik czasowy uwalniał ładunek.

Lot zestawu trwał około 5 godzin i mógł przebyć ponad 800 kilometrów. Dokładność “celowania” wynosiła ok 170 kilometrów — całkiem nieźle moim zdaniem.

No dobra, ale co dalej działo się z ładunkiem?

Balon obniżał lot do czasu zetknięcia stalowego drutu z powierzchnią Ziemi. Kiedy odpowiednia ilość drutu leżała już na gruncie – balon “widział” mniejszą masę, która już nie powodowała obniżania wysokości lotu zestaw miał neutralną wyporność. Taki zestaw poruszał się z wiatrem – ciągnąc ze sobą gigantyczną wtyczkę wybijaczkę. Przy odrobinie szczęścia drut trafiał w końcu na trakcję elektryczną lub linię wysokiego napięcia.

Sam drut miał niewielki przekrój – powiecie. Nie mógł zrobić wielkich szkód! To prawda, ale zwarcie – szczególnie międzyfazowe – powodowało natychmiastowe odparowanie drucika i zapalenie łuku elektrycznego po jego ścieżce. Taki łuk mógł się palić dłuższy czas. Nawet jeśli zadziałało zabezpieczenie, to linia była w tym miejscu nadtopiona i przy dużym obciążeniu się przepalała.

rys. Tomasz Brol

Na szczęście dla Brytyjczyków, Niemcy mieli problem z zabezpieczeniami sieci Wysokiego Napięcia.

Sieci w Niemczech były zabezpieczone cewkami Petersena, które dobrze radziły sobie ze zwarciem do ziemi, jednak absolutnie nie zabezpieczały przed zwarciem międzyfazowym.

Najfajniejsze jest to, że balon po upaleniu kawałka stalowego drutu, opadał niżej i leciał dalej w poszukiwaniu następnej ofiary :)

Brytyjskie balony spowodowały wiele strat w niemieckiej infrastrukturze energetycznej, podczas Operacji Outward wypuszczono 45 599 balonów ciągnących za sobą druty, oraz 53 343 balonów z ładunkami o których opowiem w następnej części.

Wylicza się, że Operacja Outward spowodowała straty na co najmniej 1.1 miliona ówczesnych funtów, przy całkowitym koszcie operacji około 220 tysięcy funtów.

Pomiędzy marcem 1942 a styczniem 1943 odnotowano 520 poważnych zakłóceń w pracy niemieckich sieci o napięciu 110 kV i wyżej. Ucierpiały również belgijskie, holenderskie i francuskie sieci. W samej tylko Francji zarejestrowano 4946 przerw w zasilaniu spowodowanych Operacją Outward.

fot. Tomasz Brol

Jednym z lepiej opisanych przypadków uszkodzenia infrastruktury jest atak z 12 lipca 1942, który spowodował kompletne zniszczenie elektrowni Böhlen koło Lipska. Balon wywołał zwarcie międzyfazowe powodując awarię bezpieczników, co z kolei wytrąciło 16.5 megawatową jednostkę z synchronizacji i wzbudziło w niej mechaniczne drgania.

Oś rotora zaczęła wibrować i ostatecznie się wygięła powodując jej wyrwanie z bloku – inicjując eksplozję, a następnie pożar. Tym sposobem tylko jeden balon permamentnie wyłączył 250 megawatową elektrownię z systemu.

Niemcy starali się przeciwdziałać atakom nakazując wyłączenia linii na trasach przelotu balonów i instalując bardziej wrażliwe bezpieczniki. Jednak to powodowało jeszcze większe zamieszanie w systemie energetycznym Rzeszy… Ale na dziś, to tyle.

Dla zainteresowanych, literatura w tym temacie:
1. Raoul E. Drapeau “Operation Outward – Britain’s World War II offensive balloons”
2. Steve Randall – “Operation Outward” – konferencja UKHAS 2016
3. https://rafa.org.uk/blog/2020/10/13/barrage-balloons-in-the-second-world-war/
4. https://stratocat.com.ar/stratopedia/328.htm

5. I oczywiście Wikipedia

Robisz ciekawe rzeczy, które choć trochę zahaczają o tematykę szeroko rozumianego bezpieczeństwa? Chcesz to pokazać kilkuset tysiącom Czytelników Niebezpiecznika? Daj nam znać, a z chęcią udostępnimy Ci nasze łamy, tak jak w przypadku Tomasza.

Od Redakcji

I jak? Podobało się? Jeśli chcecie kolejnej części tej opowieści i a przy okazji poznać historię o piwie, skarpetkach i galaretce, to dajcie znać w komentarzach. Tomasz będzie je czytać.

A jeśli nie chcecie przegapić ciekawostek ze świata cyberbezpieczeństwa, to zapiszcie się na nasz CyberExpress, czyli newsletter, w którym opisujemy najważniejsze wydarzenia z ostatnich dni. Regularnie i zwięźle, ale przede wszystkim po ręcznej selekcji “jakości”. Wrzucamy tam naprawdę perełki. CyberExpress wysyłamy ~2 razy w ciągu tygodnia, e-mailem wprost na Twoją skrzynkę. Zapisać można się klikając tutaj lub w ramce niżej:


Dowiedz się, jak zabezpieczyć swoje dane i pieniądze przed cyberprzestępcami. Wpadnij na nasz kultowy ~3 godzinny wykład pt. "Jak nie dać się zhackować?" i poznaj kilkadziesiąt praktycznych i przede wszystkim prostych do zastosowania porad, które skutecznie podniosą Twoje bezpieczeństwo i pomogą ochronić przed atakami Twoich najbliższych. Uczestnicy tego wykładu oceniają go na: 9,34/10!

Na ten wykład powinien przyjść każdy, kto korzysta z internetu na smartfonie lub komputerze, prywatnie albo służbowo. Wykład prowadzimy prostym językiem, wiec zrozumie go każdy, także osoby spoza branży IT. Dlatego na wykład możesz spokojnie przyjść ze swoimi rodzicami lub mniej technicznymih znajomych. W najbliższych tygodniach będziemy w poniższych miastach:

Zobacz pełen opis wykładu klikając tutaj lub kup bilet na wykład klikając tu.

20 komentarzy

Dodaj komentarz
  1. Tak, fajne. Tak, poproszę więcej.

  2. Chcemy!

  3. Czytałem, czytałem i dziwiłem się że choć wydawało mi się że sporo wiem o WW2, to o tym nigdy nie słyszałem. Świetny materiał. DAWAĆ WIĘCEJ!

    • WW2 to u angloasów. U nas 2WŚ.

  4. Wincyj!

  5. Miało być coś o balonach z ładunkiem …

  6. Jak już zaczepiła się linka to jak to działało dalej? Przecież waga się zmniejszyła.

    • Balon tak czy inaczej miał zbyt małą wyporność żeby odlecieć (część linki stalowej i tak szurała po ziemi), jednocześnie z balonu stale wyciekała niewielka ilość gazu – co powodowało ciągłe obniżanie wysokości jego lotu (co było kompensowane coraz dłuższą częścią linki na ziemi)

  7. Dziękujemy i chcemy więcej.
    pozdrówka

  8. Wincyj

  9. Wincy takie dobre, mundre i rzetelne!

  10. “Przy odrobinie szczęścia drut trafiał w końcu na trakcję elektryczną lub linię wysokiego napięcia.” Czy moglibyście proszę zmienić wyraz “trakcję” na “sieć trakcyjną”? Trakcja to abstrakcyjne pojęcie i oznacza sposób napędzania pojazdu szynowego (może być np. trakcja parowa, spalinowa, elektryczna itp.). Jest to często używane jako niepoprawne określenie sieci trakcyjnej (czyli m.in. przewodów znajdujących się nad torowiskiem). Poza tym bardzo ciekawy artykuł!

  11. świetne!

  12. A właściwie to dlaczego nie moźna było do nich strzelać? Tłumaczenie o wybuchu wodoru jakoś mnie nie przekonuje – wybuch to przecież ich zniszczenie, a strzelać chyba można z większej odległości? Ale może realia były inne i sie mylę …

    • Wodór w takich warunkach nie wybucha. To wszystko było bardziej złożone. Zobacz sobie filmy z pożaru Hindenburga – on płonie. I teraz były 2 opcje, albo balon się zapalał i płonął (a wodór pali się prawie niewidocznym płomieniem) – a wtedy myśliwiec, który mógł strzelać tylko do przodu wlatywał w niewidoczne płomienie i w najlepszym wypadku pilot miał tylko lekko opalone brwi ;-)
      Drugi przypadek jest gorszy – rozerwana powłoka uwalniała wodór bez pożaru. Wodór jako lżejszy od powietrza unosi się mieszając z powietrzem – tworząc w przestrzeni niewidzialną minę, która tylko czeka na podpalenie przez silnik myśliwca. Po wymieszaniu z powietrzem wodór już jest silnie wybuchowy, i o opaleniu brwi pilota mówić raczej nie można…

  13. Jeżeli idzie o balony do obrony to w Polsce również stosowano tą technikę do obrony zapory wody i innej infrastruktury krytycznej. Mieszkam stosunkowo blisko kilku takich zapór i dziadek opowiadał mi jak kiedyś jak wyglądał taki atak. Przy czym nie wiem czy u nas też stosowano wodór, bo podobno niektóre z balonów zestrzeliwywano i spektakularnie opadały na ziemię.

    Co do strzelania do balonów to były tutaj dwa główne problemy: taki zwykły myśliwiec strzelał zasadniczo przed siebie, czyli tam gdzie leciał i nawet po trafieniu balonu pilot ryzykował zaplątanie się w liny. Taki balon, nawet po trafieniu, nie spada natychmiast. Druga sprawa to fakt, że w tamtych czasach strzelanie z dużego dystansu było mało celne, a taki samolot nie ma w brew pozorom nieograniczonych zasobów amunicji na pokładzie.

  14. Odnośnie wtyczki-wybijaczki to sprawa jest prosta. Kiedy przeprowadzasz naprawę/modernizację obwodu w budynku to po wyłączeniu bezpiecznika wpinasz tą wtyczkę do obwodu w pierwszym (najbiższym do skrzynki) gniazdku. Jeśli ktoś niefortunnie postanowi podnieść bezpiecznik (bo nie wiedząc o twoich pracach uzna że “wybiło korek”) to ta wtyczka spowoduje że bezpiecznik będzie mu rozłączał obwód, chroniąc Cię przed porażeniem.

  15. fajne, wincyj!

  16. Poproszę więcej!

  17. Super artykuł.
    Wincyj!

Twój komentarz

Zamieszczając komentarz akceptujesz regulamin dodawania komentarzy. Przez moderację nie przejdą: wycieczki osobiste, komentarze nie na temat, wulgaryzmy.

RSS dla komentarzy: